Strona głównaLudzieMiłość i... bajki. Lekarstwo na pandemię

Miłość i... bajki. Lekarstwo na pandemię

Podobnie jak dla wielu z nas i dla nich ostatnie tygodnie były nietypowe. Powrót z Australii w sam środek pandemii i na kwarantannę, konieczność przesunięcia wielu palnów, lęk o najbliższych... Marzanna Graff i Aleksander Mikołajczak nie stracili optymizmu i zapewniają, że oprócz słuchania i przestrzegania porad lekarzy najlepszym remedium na problemy związane z obecną sytuacją jest miłość i... bajki.
Początek roku mieliście pełny przygód. Wylatywaliście do Australii, w której jeszcze płonął busz, graliście w cieniu kolejnych doniesień o pandemii. Jak udało się Wam to wszystko przetrwać?

fot. Marzanna Graff i Aleksander MikołajczakMarzanna Graff: To prawda, ten rok od początku jest pełen zaskoczeń. I tych dobrych i tych kiepskich. Lecieliśmy w styczniu do Australii gdy pożary jeszcze były. Pojawiły się jednak już deszcze a w ich wyniku lawiny błotne. Najbardziej ucierpiały tak przez nas kochane Góry Błękitne. Gdy wylądowaliśmy w Melbourne okazało się, że całe miasto jest…czerwone. Rzeka, baseny, ulice, trawniki, tarasy domów – wszystko czerwone. Najpierw były burze piaskowe z czerwonego australijskiego piasku a w nocy spadły deszcze pokrywając wszystko czerwienią. Przedziwny widok.

Aleksander Mikołajczak: W drodze do Adelajdy widzieliśmy jak tworzą się wiry piasku i wiatru, które łącząc się zamknęły nam widok ścianą piasku. Przyroda zaskakiwała nas wielokrotnie.

A były jakieś przyjemne niespodzianki?

AM: Oczywiście: na wszystkich spektaklach w Adelajdzie, Melbourne i Sydney było bardzo, bardzo dużo widzów. Witali nas jak dobrych przyjaciół. Ukłony kończyły się standing ovation. To coś co zostanie w naszych sercach na zawsze.

[b]fot. Marzanna Graff i Aleksander MikołajczakMG: [/b]Media w Australii towarzyszyły nam cały czas. Radio SBS, Radio 2000, Bumerang, Puls Polonii i inne. Byliśmy nawet gośćmi specjalnymi jubileuszowego 10 pikniku Bumeranga.

Czyżby ominęła Was w Australii pandemia?

MG: Nie. Już pod koniec pobytu w Sydney zaczęły się pojawiać drobne kłopoty takie jak wykupywanie w niektórych sklepach towarów ale jeszcze było dobrze i spokojnie. Ostatni spektakl w Sydney w Klubie Polonia pobił rekordy frekwencji. Dopiero w Perth zaczęły się kłopoty. Wprowadzono silne obostrzenia: spotkania do 25 osób, każdy człowiek ma mieć 4 m2… W takich warunkach zagraliśmy jeszcze 5 spektakli. Ostatnie zostały odwołane.

AM: Zamknięto kluby, kościoły, kawiarnie… prawie wszystko. Nagle po jednej nocy świat zamarł. Kolorowe papugi fruwały, słońce świeciło, białe papugi krzyczały, kangury wylegiwały się całymi stadami pod Polskim Klubem a ludzie…siedzieli w domach. Zamknięto granice Australii i granice między stanami. Odwołano loty. Z ogromnymi kłopotami i wieloma przygodami udało nam się wrócić do Polski.

Po powrocie trafiliście do zupełnie innej Polski… i na . Wielu naszych Czytelników jest w podobnej sytuacji, co Wy po powrocie. Ne mogą wyjść z domu. Bo choć nie mają oficjalnej kwarantanny, z uwagi na stan zdrowia muszą się sami odizolować – często nawet od najbliższych. Jak można „ułatwić sobie” takie życie?

fot. Marzanna Graff i Aleksander MikołajczakMG: Jak u wielu w tej sytuacji najpierw było sprzątanie, gotowanie i wiele innych spraw, które pomagały zagospodarować czas. A potem przyszedł strach: co dalej? Nikt nie jest w stanie powiedzieć kiedy to się skończy. Kiedy wrócimy do poprzedniego życia i czy będzie ono kiedykolwiek takie jak wcześniej.

AM: Mieliśmy przed wylotem do Australii wiele planów. 17 kwietnia zaplanowana była premiera nowej komedii „Poślubieni Pogubieni”. Potem mieliśmy umówione spektakle na każdy dzień do połowy czerwca. Cieszyliśmy się na spotkania z widownią i nagle… wielkie nic.

Wasze zawodowe plany uległy zawieszeniu. Nie możecie grać spektakli przed publicznością na żywo. Znaleźliście jednak sposób, by realizować się artystycznie…

[b]fot. Marzanna Graff i Aleksander MikołajczakAM:[/b] Artyści są w bardzo trudnej sytuacji. Większość nie ma etatów. Zwyczajnie z dnia na dzień straciliśmy wszelkie źródła zarobkowania. To może naprawdę przytłoczyć. Póki co Premiera „Poślubieni Pogubieni” została przełożona na wrzesień i bardzo chcemy wierzyć, że odbędzie się i już nie będzie trzeba jej przekładać. Jednak trzeba żyć, płacić rachunki i jeść. Nie można się . Pomyśleliśmy i wpadliśmy na pomysł „Baki w prezencie”.

MG: Ludzie są oddaleni od rodziny, przyjaciół. Chcą okazać im uczucie, coś ofiarować i najlepiej aby był to prezent od serca do serca. Tym jest właśnie „Bajka w prezencie”. Można ją zamówić dla konkretnej osoby: męża, żony, mamy, córki, syna, dziadka, siostry, przyjaciela. Osoba zamawiająca przysyła nam opis osoby dla której chce bajkę. Tworzymy spersonalizowaną, specjalną opowieść. Potem nagrywamy i plik wideo wysyłamy do zamawiającego. Obdarowani są bardzo wzruszeni. Otrzymują coś wyjątkowego: bajkę o sobie.

Jakie było najtrudniejsze z dotychczasowych zadań? A najbardziej wzruszające?

MG: Każda z bajek jest inna bo stoją za nią konkretni ludzie. Odbiorcami bajek są ludzie w różnym wieku: najstarsza była fantastyczna, pełna elegancji Pani Katarzyna lat 90 a najmłodsza to Dobromiła, która jeszcze jest w brzuchu mamusi. Wzruszające było gdy Gminy zamawiały bajki dla swoich seniorów albo media np. z Australii zamówiły bajkę na czas pandemii.

AM: Sam jestem dziadkiem i bardzo tęsknię za "normalnymi" spootkaniami z rodziną, wiec zawsze wzrusza mnie gdy „Bajkę w prezencie” zamawia wnuk dla babci i dziadka albo siostra dla swojego rodzeństwa bo nie mogą się spotkać.

MG: Ale „Bajkę w prezencie” zamawiają również zakochani w różnym wieku dla swojej drugiej połówki.

„Bajka w Prezencie” podbija polskie serca?

[b]fot. Marzanna Graff i Aleksander MikołajczakMG: [/b]Nie tylko polskie. Mamy zamówienia z Australii, Ameryki, Norwegii, Anglii, Niemiec. „Bajka w prezencie” nie zna granic i nie boi się wirusów

Czy planujecie jeszcze inne aktywności online? Czy na przykład będzie można Was zobaczyć na wirtualnej scenie?

AM: Czas pokaże co dalej. Myślimy o nagraniu jednego z naszych spektakli, rozmawiamy też o graniu dla widowni siedzącej przed komputerami ale bardzo, bardzo tęsknimy za żywą publicznością. Tego nikt i nic nie zastąpi.

Czy w obecnej sytuacji widzicie jakieś plusy, coś co można zaliczyć do pozytywnych jej stron?

MG:
Na pewno wyciszenie, większy spokój ale też odnalezienie czasu (nawet jeśli jest wirtualny) dla rodziny i przyjaciół. Jest to okres większej kreatywności.

AM: Zobaczymy co z tego zostanie w nas na dłużej…

Serdecznie dziękujemy za rozmowę

Marzanna Graff i Aleksander Mikołajczak to aktorzy grupy MamTeatr. W swoim dorobku artystycznym mają zarówno kameralne sztuki teatralne, oglądane na całym świecie jak i występy na małym i dużym ekranie. Ich obecna aktywność to tworzenie na indywidualne zamówienia mini-spektakli, bajek kierowanych do konkretnych osób lub grup. Od lat przyjaźnią się z Senior.pl.

Więcej na temat można dowiedzieć się na ich stronie oraz na .

Zobacz także

 

 

 

Skomentuj artykuł:

Komentarze mogą dodawać wyłącznie osoby zalogowane.
Jesteś niezalogowany: zaloguj się / zarejestruj się




Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników serwisu. Senior.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Komentarze niezgodne z prawem i Regulaminem serwisu będą usuwane.

Artykuły promowane

Najnowsze w dziale

Polecane na Facebooku

Najnowsze na forum

Warto zobaczyć

  • Pola Nadziei
  • Hospicja.pl
  • Akademia Pełni Życia
  • EWST.pl
  • Oferty pracy