08-06-2011
zmień rozmiar tekstu
A+ A-
Aktor, satyryk, wokalista, profesor - czlowiek instytucja, który portafi genialnie grać role w teatralnych dramatach i filmowych komediach, wcielić się we "Franka Kimono" i nie traci swojej charyzmy nawet w serialach czy reklamach banku - Piotr Fronczewski właśnie skończył 65 lat.
Trudno dziś znaleźć Polaka, który "nie kojarzy" Fronczewskiego. Niemal każdy widział lub słyszał aktora w jednym z jego licznych wcieleń, których rozpiętość może powodować zawrót głowy. Wymieńmy tu tylko Stańczyka, Pana Kleksa, Szpicbródkę, Konsula, Edypa, Horna, ojca licznej rodziny zastępczej, Franka Kimono, Grzegorza Poszepszyńskiego czy Pana Iniemamocnego. Obdarzony aktorskim talentem i niezwykle charakterystycznym głosem, niezwykle pracowity - niewątpliwie należy do "wielkich" polskiego aktorstwa.
Urodził się 8 czerwca w Łodzi. Ukończył PWST, a swoją aktorską karierę rozpoczął pod koniec lat 60-tych. Jedne z pierwszych jego głośnych ról to role w filmach "Bilans kwartalny" Krzysztofa Zanussiego i "Ziemia obiecana" Andrzeja Wajdy. Szerszej publiczności dał się już w tej dekacjie poznać jako Stańczyk w serialu "Królowa Bona". A swój talent komediowy ujawnił grając główną rolę w komedii "Hallo Szpicbródka czyli ostatni występ króla kasiarzy" w 1978 roku. Później stał się jeszcze bardziej wszechstronny - grał w filmach dla dzieci, komediach i poważniejszych produkcjach. Nie zaniedbywał też teatru - a raczej kilku warszawskich teatrów, z którymi był związany. Grał na scenach teatrów warszawskich: Narodowego (1968–1969), Współczesnego (1969–1973), Dramatycznego (1973–1983), Studio (1984–1987), a obecnie Ateneum (od 1991). Otrzymywał nawet propozycje objęcia kierownictwa trzech teatrów ale za każdym razem odmawiał.
W latach 70 tych jako jeden z założycieli Kabaretu pod Egidą był inwigilowany przez SB. Tymczasem kasety z nagraniami tego kabaretu tysiącami były słuchane w polskich domach. Ale głos Fronczewskiego był i jest Polakom znany nie tylko z kabaretu. Bardzo często czytał książki w radiu (również te, którzych zdobycie i samodzielne przeczytanie graniczyło wówczas z cudem) - może dlatego również teraz możemy jego głos znaleźć na licznych audiobookach. Stworzył niezapomniane kreacje w radiowych słuchowiskach (Grzegorz z Rodziny Poszepszyńskich). Od lat 70-tych dubbingował też filmy dla dzieci, robiąc z tego prawdziwą sztukę. Ostatnio zaczał także użyczać swojego głosu bohaterom gier komputerowych.
Do ciekawych eksperymentów artystycznych można zaliczyć wykreowaną przez Fronczewskiego postać Franka Kimono. Pojawił się w latach 80-tych, z prześmiewczymi, ironicznymi tekstami śpiewanymi w rytm święcącej wówczas popularność muzyki disco. Ta metamorfoza aktora oburzała wielu miłośników sztuki wysokiej. Mimo to i mimo podkreślania samego Fronczewskiego, że "nie jest aktorem śpiewającym" jego Franek szturmem zdobywał listy przebojów i polskie pierwsze dyskoteki.
Ostatnim jak do tej pory filmowym projektem Fronczewskiego był głośny film Antoniego Krauzego "Czarny Czwartek. Janek Wiśniewski padł", w którym gra Zenona Kliszkę.
"Człowiek rodzi się aktorem, tak jak rodzi się księciem. Nie gra się po to, żeby zarabiać na życie. Gra się po to, żeby kłamać, żeby siebie okłamywać, żeby można było być tym, kim nie można być, ponieważ ma się dosyć bycia tym, kim się jest. Gra się dobrych, bo jest się złym, świętych, bo jest się podłym, morderców, bo jest się kłamcą z urodzenia. Gra się, aby się nie znać, i gra się, ponieważ zna się siebie za dobrze. Gra się, bo kocha się prawdę, i gra się, ponieważ nienawidzi się prawdy. Gra się, bo zwariowałoby się nie grając." - mówił ponad 15 lat temu Piotr Fronczewski w wywiadzie dla "Przekroju" (Dariusz Domański, Aktor o stu twarzach). Wydaje się że i dziś swoją grą powtarza tamte słowa...