Po raz kolejny gościmy w Senior.pl aktorską parę - Marzannę Graff i Aleksandra Mikołajczaka. Tym razem rozmawiamy o ich najnowszej sztuce "Podwieczorek życia", a także o poczuciu humoru, uśmiechu i relacjach międzyludzkich.
Komedie o ludzkich charakterach, wadach, zaletach i kryzysach stały się Waszą specjalnością. Łatwiej jest opowiadać o życiu "z uśmiechem"? Aleksander Mikołajczak: To może autorka scenariusza niech odpowie...
Marzanna Graff: Uwielbiam podpatrywać ludzi w życiu codziennym. Słucham ich opowieści i myślę „przecież to gotowy scenariusz” albo „to zdanie musi paść w kolejnej sztuce”. Ciekawe jest później spotkanie z widzem, który po naszym przedstawieniu mówi „to o mnie” albo „wszystko się zgadza, zmieniłem tylko…”
Wracacie do schematu pary małżeńskiej. Czym różni się najnowsza Wasza sztuka od poprzednich? Czym zaskocza bohaterowie?
MG: Oj zaskoczą...
AM: Jacuś, bohater, którego gram, ma co chwila nowy pomysł na dalsze życie. Nie chcemy zdradzać fabuły ale mogę powiedzieć, że sam nieźle się bawiłem podczas prób. Reżyser – Karol Stępkowski – wycisnął z Jacusia wszystkie barwy.
MG: Ja gram Anusię, która ze swoim mężem naprawdę nie ma łatwo. Musi wykazać się ogromną cierpliwością, poczuciem humoru i kreatywnością. Inaczej musiałaby Jacusia dobić już w połowie pierwszego aktu.
Dlaczego podwieczorek, a nie na przykład kolacja?
AM: Z wielu powodów. Po pierwsze sami jesteśmy w wieku podwieczorku życia, po drugie bohaterowie przeżywają kolejne zakręty życiowe a więc problemy są już podwieczorkowe
MG: Po trzecie, temat jedzenia a zwłaszcza podwieczorku jest wciąż obecny w życiu Jacusia.
AM: Oj tak, najbardziej babeczka!
W najnowszej sztuce - podobnie - nie brakuje zabawnych dialogów oraz scen, w których Wy sami musicie tryskać humorem i optymizmem. A przecież człowiek nie zawsze potrafi śmiać się (i rozśmieszać) na zawołanie. Jak trudno jest grać komedię gdy nastrój zupełnie rozmija się z jej charakterem? Czy Polacy lubią się śmiać z samych siebie? Czy rozpoznają w sobie wykreowane przez Was postaci?AM: Aktor to pewnego rodzaju schizofrenik - ma kilka osobowości. Gdy wchodzi na scenę przestaje być sobą a staje się bohaterem, którego tworzy. Tak właśnie: tworzy. Musimy być w 100% postacią a nie sobą. W „Podwieczorku życia” mam myśleć i czuć jak Jacuś a nie jak .
MG: A czy Polacy lubią śmiać się? Tak. Zdecydowanie tak. Potrzebujemy oddechu jaki daje . Jeśli dotyczy ona nas to dobrze, bo po wyjściu z teatru patrzymy na problemy lżej, wiemy, że można sobie z nimi poradzić nie podchodząc do nich na serio.
Ludzie mają te same problemy w swoich związkach, tak samo przechodzą różne fazy swojego życia. Śmieją się i wzruszają tak samo.
Kilkakrotnie wyjeżdzaliście z Waszymi spektaklami do Australii, gdzie graliście przed tamtejszą Polonią. Macie wiec porównanie dotyczące widzów zakorzenionych w różnych kulturach. Czy są jakieś różnice? Widownia śmieje się i wzrusza w tych samych momentach? MG: Wszystko jedno gdzie gramy. Ludzie mają te same problemy w swoich związkach, tak samo przechodzą różne fazy swojego życia. Śmieją się i wzruszają tak samo.
AM: Może tylko tyle, że czasem w Polsce czekamy kto pierwszy głośno się zaśmieje, bo wstydzimy się sami zacząć ale gdy już pierwszą głośną reakcję mamy za sobą to publiczność nasza bawi się cudownie a my dzięki ich reakcji gramy lepiej,
A jak ważny jest i śmiech w Waszym życiu? Czy zdarzaly się sytuacje, w których poczucie humoru uratowało Was przed kryzysem, złymi wyborami czy zerwaniem relacji z innymi?AM: Uwielbiamy z humorem podchodzić do ludzi w życiu codziennym. Uśmiechamy się do kasjerki w sklepie i pytamy ją o to jak jej mija dzień.
MG: Śmiało zachwycamy się tym co ludzie mają ładnego i ciekawego np. sukienka mijanej kobiety, ładny uśmiech starszej pani w tramwaju.
AM: Dobry humor pomaga nawet w chorobie. Ale my mamy coś, co nas zawsze pozytywnie nastraja.
Co to takiego?AM: Mamy siebie nawzajem. To wielka siła.
Sądząc po liczbie widzów i ich reakcjach, wasze spektakle to doskonała rozrywka. Czy także coś więcej? Co chcecie przekazać ich uczestnikom?MG: Tak łatwo poddać się stereotypom i zacząć reagować rozdrażnieniem na problemy. Łatwo się poddać. My chcemy pokazać, że warto coś z siebie dać bez poświęcenia, bez cierpienia za to z przymrużeniem oka, z dystansem do siebie...
AM: ...bo tak naprawdę życie jest tylko jedno i żaden dzień się nie powtórzy. Po co marnować więc życie na podchody, wojny międzyludzkie. Lepiej wyciągnąć rękę i uśmiechnąć się...
MG: ...przypomnieć sobie dlaczego jesteśmy razem, dlaczego pokochaliśmy tego człowieka...
AM: ...częściej zmieniać coś w sobie zamiast koniecznie zmieniać – na siłę – tę drugą stronę.
[i]Wróćmy na koniec do najnowszej sztuki. Rozpoczyna się ona w kryzysowym momencie, gdy jedno z bohaterów przechodzi na emeryturę. Stereotypowy sposób myślenia kreuje ten moment jako "początek końca życia". Jednak statystyki wskazują, że czas po zakończeniu kariery zawodowej wydłuża się z dekady na dekadę, a współcześni emeryci stają się coraz bardziej aktywni. Co Wy myślicie o tym okresie życia człowieka? Jak wyobrażacie sobie własną emeryturę? Komu polecicie "podwieczorek życia" w sposób szczególny?[/i]
AM: Tu powinniśmy zakończyć i powiedzieć „obejrzyjcie i przekonajcie się, że można inaczej”.
MG: Podwieczorek to przecież najprzyjemniejszy posiłek dnia, pełen słodyczy i wolnego czasu.
Zostańmy zatem przy tajemnicy. I oczywiście zapraszamy wszystkich na "Podwieczorek życia", który już od września będzie można obejrzeć w wielu polskich miastach. Dziękuję za rozmowę.