Strona głównaLudzieSąsiad jest trochę jak rodzina...

Sąsiad jest trochę jak rodzina...

Marzanna Graff i Aleksander Mikołajczak to aktorska para doskonale znana naszym czytelnikom. Tym razem, w przededniu premiery ich nowej sztuki "Pomoc sąsiedzka" rozmawiamy o charakterach, relacjach międzyludzkich i o twórczej "kuchni".
fot. Pomoc sąsiedzka- Kolejna wspólna komedia. To już rutyna?

Marzanna Graff: Nigdy! Rutyna to coś nam obcego w tym zawodzie. Każdy spektakl tworzy nowe postacie. Od pierwszej próby czytanej po premierę wchodzimy w nową skórę. Tworzą się całkiem nowe osoby.

- Gracie razem w kilku zupełnie różnych spektaklach. Ile jest z Was w kolejnych spektaklach Waszego duetu?


Aleksander Mikołajczak: Reżyser Karol Stępkowski pod koniec prób nad komedią „Pomoc sąsiedzka” powiedział: zaproście mnie do reżyserii kolejnego spektaklu z Waszym udziałem bo jestem ogromnie ciekaw ile jeszcze potraficie ożywić postaci (śmiech) To trudna i żmudna praca. Trzeba zrozumieć więcej niż jest w tekście: jakim człowiekiem jest ten kim mam się stać, co robi poza momentami opisanymi w scenariuszu, co czuje, jak się rusza i dlaczego tak a nie inaczej. Trzeba stworzyć prawdziwe relacje z drugą postacią. Emocje muszą wyjść z nas - nic nie można udawać. W każdym spektaklu, który gramy razem jesteśmy różni bo postacie kreowane na scenie są inne.

MG: Czasem tylko gdy bardzo dużo gramy na zmianę różne przedstawienia po przebudzeniu pytamy jedno drugie: słuchaj, jak ja dziś mam na imię? (śmiech)

fot. Pomoc sąsiedzka- Na ile bohaterowie mają Wasze cechy? Z kim (jeśli w ogóle) się najbardziej utożsamiacie?


AM: Nie da się uciec od fizyczności, wieku. Nasi bohaterowie w tym nas przypominają. Czasem reżyser wpada na pomysł, żeby coś z nas zaistniało w postaci. Przy próbach do komedii „Pomoc sąsiedzka” reżyser powiedział „Alek, mamy na scenie taką aktorkę i jej atuty wykorzystajmy. Powiedz patrząc na nią w tej scenie: masz nogi. Tu postaw kropkę i dodaj mocno: Fantastyczne.”

- Jak wygląda tworzenie teatru, od początku, od pisania tekstu po premierę? – tak żeby widzowie jednak postrzegali postaci, panią Jolę i pana Stefana, nie zaś i Aleksandra Mikołajczaka?


fot. Pomoc sąsiedzkaMG: Pisanie sztuki jest trochę jak choroba psychiczna. Najpierw jest temat, potem zaczynają żyć w głowie postacie. Każda musi mieć własne cechy. Po tym etapie zaczyna się wesoło bo potrafię nagle powiedzieć jakieś dziwne zdanie głośno. To wtedy gdy stworzone postacie zaczynają dialogować. Te „rozmowy” trzeba spisać. Później czytam głośno Alkowi i obserwuję jego reakcje. Czasem po takim czytaniu wykreślam całe partie, czasem zmieniam kontekst, słowa. Bronię też postaci, ich myślenia, zachowań, ich zalet i wad. Łatwo nie jest. Gdy tekst jest gotów można oddać go aktorom. Gdy jesteśmy nimi my wtedy zaczyna się najtrudniejszy etap. Lecą „twórcze wióry” bo wchodząc w postać zaczynamy myśleć jak ona, zachowywać się jak ona i nagle ważne są relacje ze sztuki a nie nasze prawdziwe. Prywatnie możemy zjeść śniadanie w fantastycznym nastroju po to by wchodząc w postać szczerze wściec się na postać, współpartnera.

- Tym razem nie gracie pary małżeńskiej, czy to znaczy że nie ma damsko-męskiego „iskrzenia”?

AM: Czy tylko w iskrzy? Gdy jest dwoje ludzi na jednym terenie to zawsze dochodzi do jakiś relacji. Tym razem jest inaczej bo Pani Jola i Pan Stefan to skrajnie różni od siebie ludzie, którzy są sąsiadami. Ona jest pracoholiczką singielką wchodzącą w menopauzę a on… oj, Pana Stefana nie da się tak łatwo opisać. Trzeba zobaczyć spektakl.

- Wasze poprzednie sztuki pokazywały różne aspekty relacji międzyludzkich, na wesoło uczyły radzić sobie z problemami i skupiać się na rzeczach najważniejszych, przynoszących szczęście. Co jest tematem najnowszego spektaklu?

AM: Sąsiedzi. Można ich latami nie zauważać ale gdy już raz wejdą w nasze życie, do naszego domu to są i już. Tak jest i w tym przypadku. W komedii „Pomoc sąsiedzka” – jak w życiu – nikt nie jest taki jak wydaje się na pierwszy rzut oka. Chyba na początku bohaterowie sami nie zdają sobie sprawy jacy są i jakie mają pragnienia ukryte głęboko w sercu.

 
Strony : 1 2

Joanna Gacka / Senior.pl

Zgłoś błąd lub uwagę do artykułu

Zobacz także

 

 

 

Skomentuj artykuł:

Komentarze mogą dodawać wyłącznie osoby zalogowane.
Jesteś niezalogowany: zaloguj się / zarejestruj się




Komentarze

  • 16:51:43, 03-09-2017 ~gość: 178.183.239.xxx

    Bo tak właśnie jest z sąsiadami: różni się trafiają ale trzeba z nimi żyć
  • 13:02:21, 18-10-2017 euzebia

    No właśnie, dlatego warto trzymać się podziału na sąsiadów z którymi mamy dobry kontakt, tych których lubimy i tych, od których lepiej trzymać się z daleka.;-)
  • 15:10:52, 18-10-2017 paulcia55

    Lepiej dobrze zyc z sąsiadami, a od tych co sie z nimi nijak nie da zyc w zgodzie lepiej trzymac sie na dystans niz drzeć koty.
  • 11:16:58, 29-01-2018 Tomaszek2

    Sąsiad to dobra rzecz o ile potrafimy żyć w zgodzie. Lepiej go mieć niż nie mieć. Czasem trafi się czarna owca w stadzie ale zazwyczaj jest dobrze.

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników serwisu. Senior.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Komentarze niezgodne z prawem i Regulaminem serwisu będą usuwane.

Artykuły promowane

Najnowsze w dziale

Polecane na Facebooku

Najnowsze na forum

Warto zobaczyć

  • Pola Nadziei
  • eGospodarka.pl
  • Uniwersytety Trzeciego Wieku
  • Poradnik-zdrowia.pl
  • Oferty pracy