Strona głównaLudzieMorgan Freeman - aktor niejednowymiarowy

Morgan Freeman - aktor niejednowymiarowy

Morgan Freeman - wysoki, o pobrużdżonej, naznaczonej życiem twarzy, obdarzony melodyjnym, głębokim głosem jest dziś najlepiej rozpoznawalnym czarnoskórym aktorem. Stworzył wybitne kreacje na scenie, w filmie i telewizji. Jego błyskotliwa kariera trwa już ponad trzydzieści lat. Do tej pory mogliśmy oglądać go w prawdziwie zróżnicowanych rolach – bezdomnego, więźnia, dyrektora szkoły, prezydenta USA czy…Boga. „Wszystkiego o sobie dowiedziałem się poprzez granie” – wyznaje sam artysta.
Trzykrotnie nominowany do Oskara Morgan Freeman od wielu lat cieszy się zasłużoną opinią jednego z najbardziej cenionych i utalentowanych artystów sztuki filmowej. W 2004 roku zajął 7 miejsce (najwyższe spośród czarnoskórych aktorów) w plebiscycie magazynu „Empire” na „najwybitniejszego żyjącego aktora”. Jego aktorstwo charakteryzuje czystość i dosłowność wykonania. Oglądając go nie ma się wątpliwości, że jego postać jest rzeczywista. Nawet najtrudniejsze role w jego wykonaniu stają się dla widza prostymi.

Co ciekawe, prawdziwą sławę zdobył po pięćdziesiątce, czyli wtedy, kiedy wielu aktorów żegna się z karierą. Jak sam jednak wyjaśnia, jest zadowolony z takiego obrotu sprawy, bo osiągnięcie szybkiego sukcesu często miewa przykre konsekwencje.

„Ludzie zawsze mnie pytają: Nie jesteś rozczarowany, że to wszystko nie wydarzyło się wcześniej?, a ja zawsze im odpowiadam: Nie, nie jestem rozczarowany. To w ogóle nie musiało się wydarzyć, a co dopiero wydarzyć się wcześniej. Widać tak miało być. Spójrzcie tylko na tych wszystkich ludzi, którzy zrujnowali sobie życie, ponieważ mieli zbyt dużo zbyt wcześnie” – mówi Freeman.

Morgan Freeman urodził się 1 czerwca 1937 roku w Memphis, USA jako syn fryzjera i sprzątaczki. Już od dziecka wykazywał talent do wystąpień scenicznych. Zadebiutował w wieku ośmiu lat, grając główną rolę w szkolnym przedstawieniu, a jako 12-latek zajął I miejsce w ogólnostanowym konkursie dramatycznym. Ale jednocześnie bardzo pociągało go wojsko. Dlatego w 1955 roku zaciągnął się do Sił Powietrznych Stanów Zjednoczonych. Po czterech latach mimo wszystko zrezygnował i przeniósł się do Los Angeles, by tam zacząć uczęszczać do szkoły aktorskiej City College. „Aktorstwo mnie pociągało, ale zawsze towarzyszył mi patos bohatera. Chciałem być dobrym żołnierzem, ale jednocześnie myślałem o aktorstwie. Jak tylko poczułem, że lotnictwo to nie to, momentalnie zwróciłem się ku starej pasji”, wspomina Freeman.

Na początku swojej kariery grywał głównie na deskach teatralnych. Wystąpił w wielu musicalach (m.in. „West Side Story”). W 1968 roku zadebiutował na Broadwayu w jednym z najsłynniejszych tamtejszych musicali „Hello Dolly”. Za rolę w sztuce „The Migthy Gents” otrzymał nominację do najważniejszej nagrody teatralnej – Tony.

Już na początku lat 70-tych jego twarz stała się rozpoznawalna. Stało się tak dzięki roli w serialu edukacyjnym dla dzieci emitowanym przez telewizję PBS „The Electric Company”. Był uwielbiany przez dziecięcą widownię, stąd jego współpraca trwała blisko sześć lat. W roku 1971 zadebiutował również na dużym ekranie w niskobudżetowej produkcji „Who Says I Can't Ride a Rainbow?”. Jednak w latach 70-tych w filmach pojawiał się sporadycznie i długo jeszcze pozostawał niedoceniony wśród publiczności kinowej.


Pierwszym filmem Morgana Freemana zrobionym już w Hollywood był „Więzień Brubaker” (1980) w reżyserii Roberta Redforda – zagrał więźnia skazanego na karę śmierci. I choć nie grał postaci pierwszoplanowej, to jednak zrobił ogromne wrażenie, zarówno na reżyserze, jak i na krytykach.

Jednakże największy sukces w dotychczasowej karierze odniósł dzięki roli sutenera w filmie „Street Smart” (1987) Jerry’ego Schatzberga. Po raz pierwszy został nominowany do Oscara za rolę drugoplanową. To był przełom. Ta rola przyniosła mu popularność i lepsze propozycje filmowe.

Kolejnym wielkim osiągnięciem była rola szofera i przyjaciela wiekowej damy z amerykańskiego Południa w „Wożąc panią Daisy” (1989) Bruce'a Beresforda, za którą Freeman zdobył drugą nominację do Oscara i Srebrnego Niedźwiedzia na festiwalu w Berlinie.

Wyróżniającą się kreację stworzył też w filmie „Skazani na Shawshank” (1994), nakręconym przez Franka Darabonta na podstawie powieści Stephena Kinga, gdzie zagrał więziennego wygę, który większość swojego życia spędził za kratkami, odsiadując karę za morderstwo. Za rolę w tej cudownej opowieści o więziennej egzystencji Morgan Freeman otrzymał trzecią nominację do Oscara.

Rok później wystąpił w jednym z bardziej kontrowersyjnych thrillerów – „Siedem” w reżyserii Davida Finchera, w którym towarzyszył mu Brad Pitt. Zagrał detektywa odchodzącego na emeryturę, który musi jeszcze rozwiązać sprawę seryjnego mordercy oraz przekazać swoją wiedzę policjantowi przychodzącemu na jego miejsce. Film ten spotkał się z wieloma głosami sprzeciwu i potępienia za brutalność, jednakże wśród publiczności odniósł olbrzymi sukces.

Wśród filmów fabularnych z jego udziałem na szczególną uwagę zasługują również „Amistad”, „Kolekcjoner”, „Bez przebaczenia”, „Robin Hood książę złodziei” czy „Bruce Wszechmogący”.

Upragnionego Oscara otrzymał za drugoplanową rolę męską w filmie Clinta Eastwooda „Za wszelką cenę” (2004) na 77 Gali rozdania Oscarów w dniu 27 lutego 2005. Stwierdził jednak później, iż dostał go tylko dlatego, że wcześniej wielokrotnie przegrywał. Aktor sam ocenił swój występ jako niegodny statuetki w kategorii najlepszego aktora drugoplanowego, twierdząc, że poprzednie kreacje aktorskie zdecydowanie bardziej zasługiwały na to wyróżnienie niż postać Eddiego Duprisa.

Gwiazdor przyznał mimo to, że nagroda sprawiła mu ogromną satysfakcję. – Już wcześniej powinni mi go dać, więc to najwyższa pora. Zasłużyłem na nagrodę za inne filmy, niekoniecznie za ten właśnie – mówił. On sam za szczytowe osiągnięcia w swoim dorobku uznaje “Skazanych na Shawshank”, “Chwałę”, “Wożąc panią Daisy” oraz “Bez przebaczenia”.

Co ciekawe, Morgan Freeman nigdy nie zagrał roli amanta. W roku 2000 scena pocałunku między 63 letnim Freemanem a znacznie młodszą Renée Zellweger w obrazie „Siostra Betty”, była pierwszą tego rodzaju w jego karierze.

Za to – jak sam ostatnio wyznał – szczególną frajdę sprawia mu granie czarnych charakterów. – Odtwarzając takie role, wszystkiemu dajesz upust. Możesz odkryć najciemniejsze zakamarki swojej psychiki. Granie dobrych bohaterów jest trochę nudne – wszystko na jedną nutę – przyznaje aktor. Odpowiadając przy tym na pytanie czy ma w sobie zło, mówi: „Muszę je mieć. W człowieku musi być równowaga. Nie można być samym dobrem albo samym złem. Taki ktoś byłby jednowymiarowy”.

Mimo sławy jaką się cieszy i spektakularnych sukcesów jakie osiągnął, Morgan Freeman nie zamierza bynajmniej spocząć na laurach. W tym roku będziemy mogli go zobaczyć m.in. w produkcjach „Zabójczy numer”, „Harry and the Butler” i „Evan Wszechmogący”.

Piotr Ślusarski / Senior.pl

Zgłoś błąd lub uwagę do artykułu

Zobacz także

 

 

 

Skomentuj artykuł:

Komentarze mogą dodawać wyłącznie osoby zalogowane.
Jesteś niezalogowany: zaloguj się / zarejestruj się




Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników serwisu. Senior.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Komentarze niezgodne z prawem i Regulaminem serwisu będą usuwane.

Artykuły promowane

Najnowsze w dziale

Polecane na Facebooku

Najnowsze na forum

Warto zobaczyć

  • Fundacja ITAKA - Centrum Poszukiwań Ludzi Zaginionych
  • Aktywni 50+
  • Uniwersytety Trzeciego Wieku
  • EWST.pl
  • Oferty pracy