Strona głównaLudzieMiłości nie trzeba się bać - wywiad z Katarzyną Grocholą strona 2 / 2

Miłości nie trzeba się bać - wywiad z Katarzyną Grocholą

strona 2 / 2



- Jak w ogóle żyć z taką miłością?

Katarzyna Grochola, fot. A. Golec- W dzisiejszym świecie wszystko dzieje się bardzo szybko - po krótkiej znajomości, najważniejsze jest to, żeby on się oświadczył. Romantyczne narzeczeństwo jest ważniejsze niż wspólne codzienne życie, a rozwód możemy wziąć w każdej chwili… Ponieważ miłość podlega ciągłym próbom i ciągłym przekształceniom, ciągłym ubytkom i zadrapaniom, to co jest w środku i to co najprawdziwsze, musi być tak silne żeby się oparło wszystkim burzom. A o prawdziwą miłość zawsze warto zabiegać i trzeba chronić ją przed wszystkimi złymi rzeczami, które się nagle w kosmosie zdarzają. Dobra para budzi zawiść, często taką nieuświadomioną. „Mnie się nie udało, to dlaczego im się udaje… Przecież ona była dla niego taka niedobra, przecież on miał romans, ona mu wybaczyła, dlaczego ona mu wybaczyła… To wstrętne, jest bez ambicji…”. A tymczasem ludzie przechodzą bardzo trudne rzeczy i kryzysy, ich siła tkwi w pokonywaniu tych przeciwności, a nie w tym, że pokazują świetny obraz związku na zewnątrz.

- Szkodliwy ten popularny dzisiaj model związku – najważniejszy jest ślub, a później przecież jakoś to będzie, mamy takie mgliste poczucie „ i żyli długo i szczęśliwie…”

- Myślę, że teraz preferujemy raczej taki model: piszemy w sieci „nienawidzę go” i uderzamy tym komunikatem w błękitną pustkę i wtedy się odzywa 16 naszych przyjaciółek „zawsze ci mówiłam że to świnia”. Albo piszemy „ta idiotka jest taka wredna” i wtedy się odzywa 28 naszych kolegów i stawiana nam „lajki”. Ja na szczęście nie żyję w takim świecie, wolę tą wymyśloną rzeczywistość ze swoich książek.

- Czy mimo "zguby" w tytule Pani nowa książka jest optymistyczna?


- Coś, co jest zagubione można przede wszystkim odnaleźć ponownie, zagubiło się na chwilę, a potem się odnalazło…

- Wystarczy po po prostu szukać, czy coś jeszcze powinniśmy robić?


Szukać, wierzyć, mieć tyle siły żeby ruszyć z miejsca…

- Kobietom wprawdzie lat się nie liczy, ale Pani od prawie dwóch dekad jest największą gwiazdą polskiej literatury kobiecej, a każda Pani nowa książka zajmuje pierwsze miejsca bestsellerów. Jak osiągnąć taki sukces?


- Trzeba zacząć robić to, co się chce robić: np. jeśli chcę być tancerką, to muszę tańczyć, jeśli chce być kucharzem to muszę gotować, jeśli chcę być pisarką to muszę pisać. To nie działa w ten sposób, że jak zostanę pisarką to napiszę książkę, tylko JEŚLI napiszę książkę to zostanę pisarką.

Jeśli zacznę gotować to może zostanę świetnym kucharzem, jeśli nauczę się tańczyć to zostanę tancerką. Być może tancerzem tylko na użytek domowy, a kucharzem gotującym tylko dla przyjaciół, pisarzem czytanym tylko przez jedną osobę. Jednak bez tego pierwszego, najważniejszego kroku, tych pierwszych prób, nie uda się zrealizować marzeń. To jest najważniejsze, a nie myślenie co zrobić, żeby zostać kucharką która zarabia miliony, czy tancerką która tańczy w Tańcu z gwiazdami...

Zmienia się wtedy punkt ciężkości nacisk i taki Anioł patrzy na nas z góry i pyta: „kobieto, czy ty chcesz pieniędzy, czy ty chcesz zostać tancerką, czy ty chcesz zarabiać czy ty chcesz być pisarką…”

Odrobina też się chyba przydaje…

- Czyli to pierwsze opowiadanie, które pani kiedyś wysłała do czasopisma, to był właśnie ten początek tych czterech milionów sprzedanych egzemplarzy?

- Tak, myślę że właśnie to pierwsze opowiadanie, o którym nawet się źle nie wypowiedziała wtedy redakcja, to był początek tego sukcesu, tych czterech milionów…

- Czyli szczęściu też trzeba czasem pomóc..

- Tak szczęściu trzeba pomagać, ale najpierw trzeba zacząć robić swoje…

- Zmieniła Pani polski rynek książki…

- Raczej to sukces „Nigdy w życiu!” otworzył drzwi dla polskich maszynopisów i polskich pisarek. Te maszynopisy są teraz przynajmniej czytane, a duża ich część jest wydawana. Również dużo nowych pisarek, reklamowanych zresztą jako „nowe Grochole”, odnosi sukcesy. Ale to samo się stało z polskim filmem - przed ekranizacją „Nigdy w życiu!” powstawały w ciągu roku dwie polskie produkcje, a później zaczęło ich powstawać znacznie więcej. Na fali sukcesu polskich komedii romantycznych, znalazły się również pieniądze i na inne bardzo wartościowe polskie ... Ale to już zasługa czytelników i filmowców.

- Teraz każda nowa pisarka jest nazywana „nową Grocholą”, stała się pani swoistym wzorcem.. czuje pani presję?


- Nie, nie czuję… mnie na początku kariery porównano do , która nawet nie była pisarką, tylko bohaterką literacką. Bardziej współczuję debiutantkom, że będą się musiały wydostawać z tej szuflady, tak jak ja musiałam poradzić sobie z porównaniem do tej nieszczęsnej Bridget… Zresztą życzę wszystkim, żeby im się działo tak dobrze, jak ja bym chciała, żeby mi się działo… O to są niezłe życzenia!

- Dziękuję za rozmowę
Strony : 1 2
 

Zobacz także

 

 

 

Skomentuj artykuł:

Komentarze mogą dodawać wyłącznie osoby zalogowane.
Jesteś niezalogowany: zaloguj się / zarejestruj się




Komentarze

  • 11:41:41, 01-09-2015 PaniMirka

    Uwielbiam tą Panią! Ma tyle racji w tym co mówi. Mam nadzieję, że jeszcze nie jedną książkę napisze.

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników serwisu. Senior.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Komentarze niezgodne z prawem i Regulaminem serwisu będą usuwane.

Artykuły promowane

Najnowsze w dziale

Polecane na Facebooku

Najnowsze na forum

Warto zobaczyć

  • Pola Nadziei
  • Internetowe Stowarzyszenie Seniorów
  • Kobiety.net.pl
  • Aktywni 50+
  • Oferty pracy